Czuję się jak prawdziwy impostor

5

Pozwoliłem sobie założyć konto, bo muszę wyrzucić trochę z siebie.

Czuję się jak prawdziwy impostor. Jestem programistą z ponad 10-letnim stażem. Na początku, jeszcze zanim zacząłem pracować bawiło mnie to i sprawiało radość, co nie znaczy, że ślęczałem nad tym non stop. Dłubałem sobie dużo w tamtym okresie w JS. Potem w pracy zacząłem pracować w C# i miałem dużo do nauki, więc dalej mnie to bawiło. Po paru latach miałem spory przestój u jednego z moich pracodawców - wypaliłem się. Nie chciało mi się w pracy nic robić. W końcu zmotywowałem się i trafiłem jako senior do korpo. Tu poczułem się jakbym w jakimś sensie odstawał od innych seniorów, chociaż nie dramatycznie. Otoczenie było mimo wszystko znacznie lepsze niż koledzy w poprzednim Januszeksie. Mogłem się w końcu trochę poduczyć, ale wciąż - miałem wrażenie, że rzeczy podstawowe, czyli sam język czy też wszystko co związane np. z SQL ogaraniam bardzo dobrze, ale już wtedy zauważyłem u siebie brak ciągot do ślęczenia jakie to teraz frameworki czy biblioteki są na topie, a specyfika pracy powodowała, że tkwiłem dalej jako taki programista C# z SQL i... tyle, bez większych dodatków. Ba, nawet nie mogłem powiedzieć, że znam ASP.NET i jak działa IIS w tamtym okresie, bo nie robiliśmy webówki. Po paru latach wskoczyłem na pozycję leada. Mieliśmy projekt z ASP.NET jako API, ale w zasadzie na potrzeby wewnętrzne i nawet dogłębnie nie czułem potrzeby poznawać ASP.NET, bo bardziej traktowaliśmy to jako narzędzie do odpalania jobów i odpytywania o wyniki (system do kalkulacji składek ubezpieczeniowych) i nie mieliśmy potrzeby tworzenia API dostępnego dla innych. Klient był zawsze mega zadowolony z mojej pracy i mam potwierdzenie od zespołu, że był on również bardzo zadowolony z pracy ze mną. Już wtedy czułem się jednak jako taki lead, który po prostu potrafi programować, a nie jara go postęp technologiczny i nowinki.

Zmieniłem jakiś pracę parę miesięcy temu, jest spoko, ale wciąż czuję się, jakby moje braki były w jakiś sposób ukrywane. Jak impostor. Czuję jakby to, że jestem dobrym leadem jeśli chodzi o ludzi i zaangażowanie to za mało. Czuję, że prawdziwy lead powinien być zaangażowany również w poznawanie nowych rzeczy, naukę po godzinach, żeby potem móc natchnąć team nowymi rozwiązaniami, nowymi ciekawymi propozycjami, tym jak potrafi wziąć sprawy w swoje ręce jak chodzi o technologie i wyczarować coś efektownego. U mnie tego nie ma. Raz na jakiś czas jak czuję braki w jakiejś dziedzinie to poświęcę parę godzin z tydzień, max dwa pod rząd, żeby się podszkolić i tyle. Jak słyszę hasełka, które nic mi nie mówią to odpalam Google i czytam co to takiego, ale niestety na tym się zwykle kończy. Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing, wszystko pięknie zsetupowane w chmurze z jakimś NoSQL czy Redisem to myślę o sobie z pobłażliwością, bo tkwiłem przez lata w .Net Framework z SQL-em z odrobiną Angulara czy Reacta, ale bez szału i może wiem o czym jest mowa, ale nigdy nie miałem okazji być w projekcie, który nie byłby g**no setupem zdeployowanym na jakiejś wirtualce. Nawet tych projektów mimo ponad 10 lat zebrało się moim zdaniem bardzo mało, bo w niektórych tkwiłem po parę lat. Czasami mam wrażenie, że rozgarnięty regular jakby się dowiedział ile rzeczy ja nie wiem to by się złapał za głowę kto nim leaduje.

Jedyne co wiem, co mnie pociesza i trzyma to, że ludzie, z którymi pracuję są zadowoleni. Wiedzą, że mogą liczyć na moje wsparcie i wiedzą, że będę zawsze otwarty na dyskusje jak coś zrobić (well, bo mając ograniczoną wiedzę muszę na tym często polegać). Wiem, że szef czy klient będzie zadowolony, bo jak dostanę temat to go dowiozę i jak trzeba będzie to będę latał zbierał wymagania czy robił za scrum mastera. Ale wciąż mam to poczucie oszukanego leada. Szczególnie gdy gadam z innymi leadami w organizacji, którzy mają mnóstwo pomysłów jak coś ulepszyć i usprawnić. Ja rozkładam ręce i czekam aż mi to ktoś narzuci z góry.

5

A jakie jest pytanie? ;)

8
RealImpostor napisał(a):

Pozwoliłem sobie założyć konto, bo muszę wyrzucić trochę z siebie.

Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing

Po co ci to? To brzmi jak fetyszyzm technologii, rozwiązań. Byłem kiedyś w dwóch projektach, w którym był DDD, CQRS + Event Sourcing i był to przerost formy nad treścią. Tak jakby tworzenie własnej obiektówki za pomocą dziwnych konstruktów.

Mimo, że wszystko z osobna może mieć sens. W szczególności event sourcing to fajna koncepcja programowania. Problem tylko, że ludzie robią z tego wielkie halo i zamiast zrobić bezpośrednio to, co mają zrobić, to robią z 50 rzeczy w około. Podobnie ze wszystkim innym komercyjnym. Ja mam wrażenie, że prawdziwe programowanie to się robi dla siebie, hobbystycznie, bo komercyjnie to się człowiek tylko bawi i udaje profesjonalistę.

bo tkwiłem przez lata w .Net Framework z SQL-em z odrobiną Angulara czy Reacta

Angular i React to popularne frameworki, więc nie jesteś przegrany.

4

@RealImpostor:

Mieliśmy projekt z ASP.NET jako API, ale w zasadzie na potrzeby wewnętrzne i nawet dogłębnie nie czułem potrzeby poznawać ASP.NET, bo bardziej traktowaliśmy to jako narzędzie do odpalania jobów i odpytywania o wyniki

Eee? Czyli robiłeś projekt w technologii, której nie znałeś?

Czuję, że prawdziwy lead powinien być zaangażowany również w poznawanie nowych rzeczy

Każdy programista. Nie uczysz się to stoisz w miejscu a nawet się cofasz.

Ale wciąż mam to poczucie oszukanego leada. Szczególnie gdy gadam z innymi leadami w organizacji, którzy mają mnóstwo pomysłów jak coś ulepszyć i usprawnić. Ja rozkładam ręce i czekam aż mi to ktoś narzuci z góry.

Skoro widzisz gdzie jest problem, to dlaczego nic z tym nie zrobisz?

Ten wpis poza "wypłakaniem" się to miał jeszcze jakieś zadanie?

7
RealImpostor napisał(a):

Szczególnie gdy gadam z innymi leadami w organizacji, którzy mają mnóstwo pomysłów jak coś ulepszyć i usprawnić.

Tak, tylko że zawsze po takim pomyśle jest narzekanie że no ale nie ma capacity na to, jest jak jest i tyle z tych wielkich pomysłów :P

Jedyne co wiem, co mnie pociesza i trzyma to, że ludzie, z którymi pracuję są zadowoleni. Wiedzą, że mogą liczyć na moje wsparcie i wiedzą, że będę zawsze otwarty na dyskusje jak coś zrobić (well, bo mając ograniczoną wiedzę muszę na tym często polegać). Wiem, że szef czy klient będzie zadowolony, bo jak dostanę temat to go dowiozę i jak trzeba będzie to będę latał zbierał wymagania czy robił za scrum mastera.

No i to znaczy, że jesteś oddany pracy, wkładasz w nią serce i jesteś dobrym leadem. Nie spie**ol tego.

0
.andy napisał(a):

@RealImpostor:

Mieliśmy projekt z ASP.NET jako API, ale w zasadzie na potrzeby wewnętrzne i nawet dogłębnie nie czułem potrzeby poznawać ASP.NET, bo bardziej traktowaliśmy to jako narzędzie do odpalania jobów i odpytywania o wyniki

Eee? Czyli robiłeś projekt w technologii, której nie znałeś?

Tak i nie. Nieprecyzyjnie się wyraziłem. Endpointy były tylko na potrzeby odpalania jobów. To nie był CRUD. Potrzebowaliśmy po prostu jakiś trigger, wybraliśmy ASP.NET, zrobiliśmy controllery, a reszta to była tona kodu, który coś przeliczał. Stąd nie miałem nawet ciśnienia poznawać wielu aspektów ASP.NET, bo zwyczajnie nie wyglądało, że będzie to nam potrzebne.

Ale wciąż mam to poczucie oszukanego leada. Szczególnie gdy gadam z innymi leadami w organizacji, którzy mają mnóstwo pomysłów jak coś ulepszyć i usprawnić. Ja rozkładam ręce i czekam aż mi to ktoś narzuci z góry.

Skoro widzisz gdzie jest problem, to dlaczego nic z tym nie zrobisz?

To jest problem, który siedzi w mojej głowie. Nie mam problemów z radzeniem sobie w pracy. Nie robię z tym nic (lub niewiele), bo nie czuję motywacji i czuję się wypalony jako programista. Nie czuję motywacji, bo przemykam sobie między projektami widząc, że pomimo jakichś braków wszyscy są zadowoleni. Nie mam też ochoty uczenia się wielu rzeczy, bo wiem, że po prostu jest bardzo duża szansa, że w ogóle jej nie użyję. Mógłbym przez ostatnie lata poskrobać coś w Azure, AWS, Google Cloud, Kubernetes, czy w czymkolwiek innym co kojarzy się z nowoczesnością, ale ostatecznie okazuje się, że kolejny projekt jedziemy bez tych rzeczy. Zanim faktycznie przychodzi mi użyć czegokolwiek nowego to już dawno nie pamiętam co się uczyłem 2 lata temu. A jeśli przychodzi mi użyć czegokolwiek czego nie używałem to wiem, że przysiądę sobie w parę wieczorów po parę godzin i zdobędę wystarczającą wiedzę, żeby móc z tym iść do przodu, niekoniecznie będąc w tym super obeznanym. Ale oczywiście powoduje to, że próba zaproponowania ciekawego rozwiązania z mojej strony będzie mocno ograniczona, bo zamiast być w stanie zaproponować coś samemu to albo polegam na tym co zwykle w danej organizacji jest używane lub dyskutujemy z teamem co mogłoby być wybrane. Team zwykle jest z tego zadowolony, bo może się wypowiedzieć i czuje, że ma wpływ na naszą pracę.

1

Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing, wszystko pięknie zsetupowane w chmurze z jakimś NoSQL czy Redisem to myślę o sobie z pobłażliwością, bo tkwiłem przez lata w .Net Framework z SQL-em z odrobiną Angulara czy Reacta, ale bez szału i może wiem o czym jest mowa, ale nigdy nie miałem okazji być w projekcie, który nie byłby g**no setupem zdeployowanym na jakiejś wirtualce

Czy masz jaką kolwiek pewność że z tego DDD, CQRS + Event Sourcing ostatecznie też nie wyszłedł g'wno setup zdeployowany na jakiejś wirtualce?

Jako CRUD developer pracowałem kiedyś przy legacy CRUDie który był miał CQRS + Event Sourcing. Projekt był tak stary i architekt był tak stary że nawet nie wiedział że to jest CQRS. Mówił na to CUD + R, a my mówiliśmy że to cud że to działa

A na poważnie. Programowanie jest tak wielką dziedziną że trudno umieć wszystko. Ja np od początku padnemi staram się nauczyć Haskella i to też ogromny temat się okazało i ludzie narzejaką że jest tego tyle że 10 lat można się uczyć.

Jacyś szaleńcy na konferencjach mówią nam że człowiek to nie owad żeby się specjalizować, ale to by znaczyło że lekarze nie są ludzmi tylko owadami. Znajoma jest lekarzem diabetologiem, ale to było zbyt ogólne, ona jest lekarzem diabetologiem specjalizującym się w pompach insulinowych.
Inny lekarz w Kielcach specjalizuje się w robieniu piersi (bo cała chirurgia plastyczna to było za dużo). Kobiety z całej Polski przyjeżdzają do niego (nie tylko powiekszać, ale też operować guzy). Myślisz że zyskałby taką słąwę jakby znał się na wszystkim i po nocach czytał i uczył się jak robi też np nosy?

12

Czasem jakieś takie stereotypy się pojawiają, które są zakorzenione od dziesiątek czy setek lat i często powtarzane przez wszystkich, nawet jak nie ma to większego sensu. Coś na zasadzie dziewczyna powinna się szanować, jak lubi seks i zmienia partnerów to jest łatwa, puszczalska, jedynie można iść do łózka ze swoim facetem, a najlepiej to po ślubie. Nie, dziewczyny mają takie samo prawo cieszyć się seksem co faceci.

A do czego zmierzam i po co ta wstawka?

Bo takim samym idiotycznym i powtarzanym sloganem jest to, że trzeba być w pracy (w szczególności w IT) pasjonatem, że po godzinach trzeba pisać swoje projekty, a każda chwila nie spędzona przed kompem jest chwilą zmarnowaną. Nie, Twoim zadaniem jest robienie tego, co masz do zrobienia. Skoro sam piszesz, że współpracownicy, szefowie i klienci są z Ciebie bardzo zadowoleni, to dla mnie temat jest zamknięty - jesteś dobrą osobą na odpowiednim stanowisku.

Piszesz też, że nie śledzisz nowości, nie rusza Cię podniecanie się jakimiś hasłami, które teraz są modne, a za 2 lata nikt o nich nie będzie pamiętać. Jak dla mnie to super, że nie jesteś bezmyślnym wyznawcą cargo kultu, który co gdzieś usłyszy to musi od razu wepchnąć do projektu, nieważne czy to ma sens. I potem się dzieje tak, jak @Miang ma w swojej sygnaturce - czyli dzisiaj programiści uwielbiają przepisywać kod z jednego języka do drugiego, tylko po to by z projektem nadal stać w miejscu ale na nowej technologii. Podstawowym celem tworzenia aplikacji jest to, żeby działały i robiły to, do czego zostały stworzone. Oczywiście - powinno to być napisane porządnie, zgodnie z zasadami itp, ale nie pozwól, żeby pogoń za nowościami stała się celem sama w sobie i przesłoniła to, co najważniejsze - czyli dowożenie działającego produktu. A to - z tego co piszesz, wychodzi Ci bardzo dobrze.

No i pamiętaj, że im stanowisko wyżej, tym bardziej jest zbliżone do bycia managerem/kierownikiem a nie klepaczem. Raczej nikt nie oczekuje, żebyś wszystko znał i był ekspertem. Jak sam piszesz - gdy potrzeba to posiedzisz 2 dni, poszukasz i ogarniesz temat na poziomie wystarczającym. I to właśnie jest super - że jesteś człowiekiem-orkiestrą. Nie znasz wszystkiego super, ale za to znasz wiele rzeczy z grubsza, wiesz co gdzie można zastosować. OK, jakbyś siedział cały czas w jednej technologii i ją średnio ogarniał to by było słabe. Ale nie taka jest Twoja rola. Ty masz nakreślić kierunek i delegować temat osobie, która się w tym specjalizuje. Przecież masz jakiś zespół, masz w nim ludzi - więc cały mechanizm działa, a wszyscy są zadowoleni z współpracy z Tobą.

0

Czuję, że prawdziwy lead powinien być zaangażowany również w poznawanie nowych rzeczy, naukę po godzinach, żeby potem móc natchnąć team nowymi rozwiązaniami, nowymi ciekawymi propozycjami, tym jak potrafi wziąć sprawy w swoje ręce jak chodzi o technologie i wyczarować coś efektownego

Twoją rolą jako kierownika, nie jest być najmądrzejszy i najlepszy ze wszystkich. Twoją rolą jest najlepiej wykorzystać umiejętności podwładnych, który często będą od ciebie lepsi w swoich dziedzinach. Zamiast poznawać wszystko na własną rękę i wszystkich słuchaj innych. Oni mieli więcej czasu i praktyki by poogarniać nowinki.

Weźmy takiego kierownika budowy. Przecież nikt nie oczekuje, że będzie wiedział w jaki sposób najefektywniej spawać, zgrzewać papę, czy sylikonowywać elementy. Od tego są specjaliści, którzy mają wypracowane techniki przez lata doświadczenia. Natomiast powinien umieć podejmować decyzje w oparciu o opinię tychże specjalistów.

2

@cerrato:

Piszesz też, że nie śledzisz nowości, nie rusza Cię podniecanie się jakimiś hasłami, które teraz są modne, a za 2 lata nikt o nich nie będzie pamiętać. Jak dla mnie to super, że nie jesteś bezmyślnym wyznawcą cargo kultu, który co gdzieś usłyszy to musi od razu wepchnąć do projektu, nieważne czy to ma sens.

no nie, bo jak masz ocenić sens czegoś gdy nawet nie wiesz że istnieje?

to co piszesz nie jest dobrym sposobem moim zdaniem, bo po prostu jest to naiwne.

możesz nie używać dockera, kubernetesa, baz nierelacyjnych, chmur, DDD, CQRSa, nawet nie musisz gita używać tylko mercuriala, żadnego CICD tylko rzucać SFTPem na proda, mikroserwisów

ale później idąc do innej firmy możesz mieć srogie zderzenie z rzeczywistością, bo pomimo tego że umiesz klepnąć software, to nagle potrzebowałbyś dużo czasu aby w ogóle wystartować, bo nawet konceptów nie znasz.

Gonienie za nowościami nie jest dobre, ale ignorowanie też nie jest dobre.

Firmy oferują godziny szkoleniowe, kasę na szkolenia, konferencje, książki, więc to nie jest tak że musiałbyś w swoim prywatnym czasie się zapoznać z tym.

2

Przejdz do firmy robiacej ciekawe rzeczy na duza skale, nawet jakby sie to mialo wiazac z downgradem. Jak przeskoczysz z firmy gdzie jest wsrod najlepszych do takiej gdzie masz duzo ludzi powyzej swojego poziomu to bardzo szybko progresujesz. Chociaz przejscie z firmy rzezbiacej sobie na mala skale (np produkt na kilku serwerkach na krzyz) do firmy majacej tysiace serwerow w cloudzie potrarfi byc przytlaczajace.

3

@1a2b3c4d5e: kwestia skali i podejścia.

Ja nie lubię napaleńców, którzy co tylko zobaczą, nawet jeśli nie wiedzą jak coś działa, to chcą to pchać wszędzie. Chmura jest modna, więc wszystko musi być teraz cloud, mimo że w danej sytuacji może to totalnie nie mieć sensu. Wszyscy w firmie piszemy w CePłotek, ale wyszło teraz coś nowego, co jest o 16% szybsze od Javy, więc przesiadamy się na nowy język. Do frontu mamy Reacta, ale wyszedł Rundakt więc przepisujemy front. O takie podejście mi raczej chodziło.

Żeby była jasność - nie popieram siedzenia w jaskini i tworzenia softu na kartach perforowanych. Tylko za równie szkodliwe uważam bezmyślne podążanie za modą, dawanie technologii dlatego, że są modne.

Zauważ też, że OP napisał, że słucha i szanuje zdanie ludzi pod nim. Więc nawet jeśli sam nie zna technologii TS-pro.net-v5, to pewnie (jeśli będzie miała ona jakiś sens w projekcie) to któryś z ludzi, z którymi współpracuje, zasygnalizuje, że takie coś by się przydało. Nasz kompostownik Impostor temat obczai i jeśli uznają, że to ma sens - to zleci komuś, żeby się tematem zainteresował i to wdrożą. Po prostu - on sam nie śledzi nowości, ale nie oznacza to, że jest na nie zamknięty. A przynajmniej - tak ja odebrałem to, co było napisane, ale najlepiej niech OP sie sam wypowie.

I nie zapominaj o najważniejszej rzeczy - czyli tym, po co ten kod jest pisany. Bo podstawowym celem firmy jest stworzenie działającego produktu, który powstanie na czas, który będzie używany, klienci będą zadowoleni, a firma zarobi. I to jest wykonywane idealnie, więc nawet jeśli działa w jakiejś technice sprzed X lat, jeśli się ona sprawdza, to zmienianie tylko po to, żeby... no właśnie, po co? Onanizm technologiczny? Szpan? Bycie na bieżąco? To jak z samochodem czy telefonem - można zmieniać co kilka miesięcy, ale jeśli moje 10-letnie Mondeo jest OK, nie psuje się, dowozi mnie gdzie chcę, przy czym jest wygodne, pojemne i bezpieczne, pali rozsądnie i ma tanie części oraz serwis, to nie wiem, po co miałbym na siłę zmieniać. Chyba tylko po to, żeby sąsiad zazdrościł, jak podjadę nowym Audi pod blok :P

1

@cerrato:

I to jest wykonywane idealnie, więc nawet jeśli działa w jakiejś technice sprzed X lat, jeśli się ona sprawdza, to zmienianie tylko po to, żeby... no właśnie, po co?

to nie jest takie proste - może być Ci łatwiej znaleźć pracowników. To czy to dobra decyzja, zależy.

Może jeżeli twój soft to wiele mikroserwisów, to może zaczęcie tworzenia nowych MS w nowej/dobrze postrzeganej tech przyciągnie ludzi do twojej firmy.

Wystaw ofertę pracy w skali czy haskalu to zaraz będziesz miał co najmniej dwie CVki osób z 4p /s.

Ja sam jak widzę ofertę pracy w C# i widzę .NET Framework, to już sobie myślę a może j****ć to?

2

@1a2b3c4d5e: nie wiemy za bardzo co OP pisze, więc takie analizowanie jego potrzeb jest raczej snuciem teorii. OK,możesz mieć rację, ale jak napisałem - nie znamy zbyt wielu szczegółów.

Ale co do argumentu znalezienia pracowników - uważam, że jest totalnie odwrotnie. Jak masz technologię starą i znaną powszechnie (cepłotek, Java, React czy PHP) to znalezienie do niej ludzi jest łatwe. Z kolei - idąc w nowości to możesz mieć z tym problem, bo nowe i niszowe rzeczy (jak chociażby wspomniany przez Ciebie Haskell) mają niewielką grupkę ludzi, którzy się na tym znają. Więc - po pierwsze to masz ograniczoną dostępność, a po drugie - takiego kogoś może być o wiele trudniej pozyskać, bo gdzieś już sobie siedzi i jest mu raczej dobrze. Więc musisz zaoferować super warunki. A co to oznacza dla projektu/firmy? Że w cenie jednego specjalisty z modnej/nowej technologii miałbyś 2 w czymś powszechnie znanym.

2

@cerrato:

ak masz technologię starą i znaną powszechnie (cepłotek, Java, React czy PHP) to znalezienie do niej ludzi jest łatwe.

Ale wszystkie te technologie wewnętrznie również dzielą się na stare i nowe.

C# .NET Framework vs (.NET Core lub .NET 5/6)

Python 2 vs 3 iirc?

jakaś Javka 6 vs Javka 17? a poczekaj tylko aż wyjdzie Valhalla oraz Loom!

Dodatkowo narzędzia do wspomagania developmentu - CICD Dockery itp.

1
1a2b3c4d5e napisał(a):

Wystaw ofertę pracy w skali czy haskalu to zaraz będziesz miał co najmniej dwie CVki osób z 4p /s.

Ofertę w Scali już mam, a o Haskellu myślę. Tylko że Haskell to nie jest nowa technologia. Haskell ma już 30 lat i jest o 5 lat starszy od Javy :P (UPDATE Scala ma już 19 lat, czyli tylko 8 lat młodsza od Javy :D )

to nie jest takie proste - może być Ci łatwiej znaleźć pracowników. To czy to dobra decyzja, zależy.

hm, IMHO najłatwiej znaleźć pracowników do technologii która powszechnie jest uważana za dobrą (nawet jeśli IMHO nie jest dobra) i jest popularna.
No bo jak się człowiek nauczy np takiego Springa (nie mówię że w całości, bo w całości Springa się już nie da taka to wielka kobyła się zrobiła) to ma pracę zapewnioną na następne 10+ lat, bo niezapowiada się żeby coś Springa w Javie wycięło z korpo aplikacji.

Ja sam jak widzę ofertę pracy w C# i widzę .NET Framework, to już sobie myślę a może j****ć to?

Ale to dlatego że .NET Framework jest przestarzały (nie wiem czy jest) czy dlatego że nie można w nim robić DDD, CQRS + Event Sourcing (nie wiem czy niemożna)? Czy po prostu masz już dość C# i chcesz spróbować czegoś nowego?

2

Wszystko zależy od tego co konkretnie oznacza bycie "leadem" w Twoim przypadku, oraz jak widzisz swoją dalszą karierę. Bo brzmi to jakbyś pasował bardziej do kierunku managerskiego gdzie jest więcej zarządzania miękkiego (wymagania projektu, kontakt z klientem itp.) niż technicznego. Jako ktoś kto technicznie jednak trochę ogarnia, mógłbyś się dobrze sprawdzić w takiej roli bo znałbyś rzeczy od podszewki.

Z kolei na dzień dzisiejszy, jeśli "lead" oznacza lider zespołu ale nie lider techniczny, to również niekoniecznie musi to być coś złego. Jakiś czas temu była na forum dyskusja na ten temat i co niektórzy wymyślali jakieś dziwne teorie co do tego że team lead powinien zawsze być najmocniejszy technicznie w zespole. Ja się nie zgadzam z taką opinią, i z doświadczenia wiem że w zdrowym zespole, lider który nie jest najsilniejszy technicznie ale gdzie jest to jasne może również mieć bardzo dobry wkład w zespół. Wtedy ważna jest kwestia skupienia się na byciu dobrym mediatorem i umiejętnego zarządzania zespołem. Tak aby wiedzieć kto w jakich kwestiach technicznych jest dobry, oraz nawet jeśli jako lider ma się ostateczny głos decyzyjny to podejmować decyzje techniczne pod wpływem ludzi którzy zwyczajnie wiedzą lepiej. Grunt to żeby tą techniczną słabość przerodzić w atut, i zamiast na siłę brać na siebie ciężar decyzji technicznych, przekazać go bardziej nadającym się do tego osobom.

W środowisku gdzie takie kwestie są jasno nakreślone, wszyscy skupiają się na współpracy a jednocześni każdy "zna swoje miejsce" takie podejście może przynieść wiele korzyści. A patrząc na to co piszesz, jeśli ludzie z którymi współpracujesz są z Ciebie zadowoleni, to być może właśnie już tak jest u Ciebie w zespole.

4

Czuję się jak prawdziwy impostor

To jest normalne. Masa osób się tak czuje i ma to nawet swoją nazwę: syndrom oszusta. Ci, którzy go nie mają lub mają, ale go wyciszyli, to Ci, którzy mają wystarczająco wysoki poziom pewności siebie i wiary we własne umiejętności, żeby mieć gdzieś to, co kto sobie pomyśli. Wierzą, że są zajebiści w tym co robią i śpią spokojnie.
Pamiętaj, że każdy ma jakiś tam lęk, że za mało wie, że się nie zna, bo każdy coś kiedyś spieprzył i nie jest nieomylny. Każdy ma jakieś wady. Im szybciej to po prostu zaakceptujesz i dostrzeżesz, że wszyscy są ludźmi, tym łatwiej będzie Ci się żyło.
To nasze głupie mózgi tworzą jakieś takie chore złudzenie, że inni ludzie nas oceniają i że z jakiegoś powodu jest to ważne mimo, że wiele z tych ludzi może mieć gorsze umiejętności. Możesz jednak tego nie widzieć, bo po prostu dobrze się sprzedają i są w stanie wmówić Ci, że lepszego od nich nie widziałeś.
Więc w sumie... czemu Ty nie miałbyś czegoś takiego spróbować i zobaczyć, jak Ci to wyjdzie? Wyprostowane ramiona, klata do przodu i głowa do góry. :)

3

Zaakceptuj, że technologia się zmienia i nie nadążysz z nauką wszystkiego. Lepiej inwestuj w rozwój kompetencji miękkich, czy metodyczne podejście do rozwiązywania problemów.

Ktoś mi kiedyś uświadomił, że na wiedzę można spojrzeć przez taką piramidę :
screenshot-20220114131003.png

Są obszary, który znasz i możesz pogłebiać ale jesteś na takim poziomie, że nie ma za bardzo co pogłębiać (Super Ninja uber senior od frejmowkra X).
Są obszary, o których nie masz pojęcia, ale masz świadomość, że istnieją (wyszedł nowy menadżer pakietów, ok, nie muszę znać go na wylot, wystarczy, że zrozumiem jakie problemy rozwiązuje).
Są obszary, o których nie masz pojęcia, że istnieją. To jest prawdziwa niewiedza i życie w jaskini.

W uczeniu warto skupić się na poszerzaniu tego obszaru "wiem, że nie wiem", ale bez schodzenia w szczegóły. Jak wiesz, że coś istnieje, to możesz tę wiedzę pogłębić w miarę potrzeb, albo jako lider umożliwić innym zbudowanie solidnego "Wiem" w wybranym przez nich obszarze.

6

Też kiedyś miałem taki syndrom, ale w sumie nie odpadłem na żadnej rozmowie, nigdy nie miałem sygnałów, że coś z moją pracą nie tak, więc doszedłem do wniosku, że w wojnie między sobą, a światem stanę po stronie świata.

Fakt, że nadal się chętnie douczam w wolnym czasie, czytam trochę prasy fachowej aby znać nowe buzzwordy etc. Często też sam się ładuje w tematy "eksploracyjne" bo mam wrażenie, że to mocno nabija potem wartość na rynku pracy, ale to już temat na inną rozmowę.

0

Może czas wyjechać na wakacje. Może takie dłuższe niż tydzień :)
p.s. a tak serio, to chyba każdy czasem ma taką rozkminę, jeśli to u Ciebie jest pierwszy raz, po 10 latach, no to tylko pogratulować!

1

K... Sad but true 😥

Nie uczysz się to stoisz w miejscu a nawet się cofasz.

W tym zawodzie nie ma miejsca dla leniuszków.

I dlatego jeśli jesteś dobry to znaczy że poświęciłeś duuuuuzo swojego prywatnego czasu i musisz się cenić. No chyba że jesteś głupi.

4

Nie czytałem całego wątku, tylko jeden komentarz.

Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing

A za pół roku fajne projekty będzie się robiło w EEE, XSWÆ + Memory Composting. A jak się nie załapiesz to nie szkodzi bo dalej będzie FFF, QXØ + Crime Scheduling. A jak nie to dalej będzie...

Jeśli sam czegoś się nauczyłem po dziesięciu latach to tego, że bez akronimów programuje się przyjemniej i na pewno nie są one wyznacznikiem ciekawego projektu. W większości przypadków generują tylko dodatkową złożoność. Programowanie to nie kolekcjonowanie buzzwordów w CV.

1
KamilAdam napisał(a):

Jacyś szaleńcy na konferencjach mówią nam że człowiek to nie owad żeby się specjalizować, ale to by znaczyło że lekarze nie są ludzmi tylko owadami. Znajoma jest lekarzem diabetologiem, ale to było zbyt ogólne, ona jest lekarzem diabetologiem specjalizującym się w pompach insulinowych.
Inny lekarz w Kielcach specjalizuje się w robieniu piersi (bo cała chirurgia plastyczna to było za dużo). Kobiety z całej Polski przyjeżdzają do niego (nie tylko powiekszać, ale też operować guzy). Myślisz że zyskałby taką słąwę jakby znał się na wszystkim i po nocach czytał i uczył się jak robi też np nosy?

No nie no nie porównujmy programisty do lekarza. Jednak lekarz to inna odpowiedzialności i życie ludzkie.

Programistę możesz porównać prędzej do budowlańca/kafelkarza. Także w zakresie zarobków które są podobne i odpowiedzialność porównywalna.

I tak samo możesz mieć tynkarza co robi tylko tynki i też kosi hajs bo robi tynki w korporacjach.

A możesz mieć pana Janusza z wąsami co robi remont od a do z ale tynku "korpo quality" na "korpo skalę" nie położy. Bo nie umie ale też bo nie chcę bo woli pracować sam a nie z bandą korpo ludzi.

0

@cerrato:

cerrato napisał(a):

@1a2b3c4d5e: kwestia skali i podejścia.

Nasz kompostownik Impostor temat obczai i jeśli uznają, że to ma sens - to zleci komuś, żeby się tematem zainteresował i to wdrożą. Po prostu - on sam nie śledzi nowości, ale nie oznacza to, że jest na nie zamknięty. A przynajmniej - tak ja odebrałem to, co było napisane, ale najlepiej niech OP sie sam wypowie.

Dokładnie tak. Zresztą, jeśli dostanę temat na twarz to albo przyznam, że nie wiem co to albo pójdę i obczaję temat.

trybuszon napisał(a):

Czuję się jak prawdziwy impostor

To jest normalne. Masa osób się tak czuje i ma to nawet swoją nazwę: syndrom oszusta.

Oczwyście znam ten syndrom, dlatego mówię, że czuję, że to nie jest syndrom :)

several napisał(a):

Nie czytałem całego wątku, tylko jeden komentarz.

Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing

A za pół roku fajne projekty będzie się robiło w EEE, XSWÆ + Memory Composting. A jak się nie załapiesz to nie szkodzi bo dalej będzie FFF, QXØ + Crime Scheduling. A jak nie to dalej będzie...

Ale to jest jeden z tych powodów, że często tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że moje lenistwo w braku chęci mocnego rozwijania się (bo mimo wszystko jakieś lekkie rozwijanie się jest) jest uzasadnione - wiele razy już widziałem, że jakaś technologia na hypie umarła zanim ja zdążyłem ją w ogóle liznąć. Albo w końcu ustabilizowała się i ja szczęśliwie nie musiałem rozkminiać tego co dawno jest nieaktualne i wręcz niemodne.

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi

1

Ja bym zaczął jednak od psychoterapii.

6
  1. Team Lead i Technical Lead to nie jest to samo.
  2. Jakiś Lead albo Manager który przynajmniej Jak słyszę hasełka, które nic mi nie mówią to odpalam Google i czytam co to takiego to już coś, bo wielu nawet tego nie zrobi.

Gdy słyszę, że ktoś w pracy robi fajne projekty gdzie jest np. DDD, CQRS + Event Sourcing, wszystko pięknie zsetupowane w chmurze z jakimś NoSQL czy Redisem to myślę o sobie z pobłażliwością, bo tkwiłem przez lata w .Net Framework z SQL-em z odrobiną Angulara czy React

Nie podniecałbym się jakoś mocno takim hype-driven-developmentem. Narzędzia i technologie dobiera sie do problemu który masz rozwiązać. Niestety w IT panują różne cargo culty i masz ludzi którzy nie znają jeszcze żadnych wymagań na temat projektu a już mają zrobiony cały stub aplikacji, postawioną bazę itd :)

ale nigdy nie miałem okazji być w projekcie, który nie byłby g**no setupem zdeployowanym na jakiejś wirtualce

Pytanie tylko czyja to wina? Bo pisałeś że w tych g**no-projektach też byłeś Seniorem/Principalem/Leadem, czyli osobą która niewątpliwie mogła to zmienić.

0

ale nigdy nie miałem okazji być w projekcie, który nie byłby g**no setupem zdeployowanym na jakiejś wirtualce

Pytanie tylko czyja to wina? Bo pisałeś że w tych g**no-projektach też byłeś Seniorem/Principalem/Leadem, czyli osobą która niewątpliwie mogła to zmienić.

Principalem nie. Nigdy nie stawiałbym się jako ktoś kim naprawdę nie jestem. Myślę, że jestem Team Leadem, niekoniecznie Tech Leadem, definitywnie nie Principalem. Mógłbym to zmienić być może, nie zawsze, gdybym się znał.

Ale tak, to jest w jakimś sensie moja wina, bo chciałoby się iść do projetku gdzie jest nowocześniej, ale bez dobrego skill setu do takich projektów niechętniej biorą, chociaż korpo będzie twierdziło, że biorę, ale jednak nie... więc robi się z tego samospełniająca przepowiednia - ja nie chcę się uczyć i zdobywać skillsetu, skoro i tak mnie do takich projektów nie wezmą... pojawia się taki projekt to mnie do niego nie wezmą, bo nie mam skillsetu, a ktoś inny ma

0

Gustaw Holoubek na stanowiskach liderskich w IT najbardziej bał się ludzi małych.

3

Do autora: co za różnica z jakich narzędzi korzystasz jeśli finalnie klient jest zadowolony z produktu który przynosi mu kasę. Dla niego tylko to się liczy, a nie to że na przykład ktoś mu to ten produkt wyrzeźbił przykładowo chociażby w phpie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1