Wątek przeniesiony 2021-10-09 02:16 z Flame przez somekind.

Powrót do biur... ale czy aby ?

0
Aventus napisał(a):

@GutekSan: żona lub sam sobie gotuję, zależnie od dnia. Ale co takie pytanie ma do pracy zdalnej? Chyba nie zakładasz że ktoś kto jeździ do biura z automatu wydaje codziennie pieniądze na obiad na mieście? Ja np. większość dni przywoziłem swój obiad.

Czemu nie? Przez wiele lat mojej pracy w biurze w różnych firmach standardem było jedzenie na miejscu, albo zamawianie przez firmowe LunchToole z dofinansowaniem. Zazwyczaj w biurach albo w okolicach były restauracje mające menu lunchowe w cenie 15-20 zł, więc nie było to wyjątkowe obciążenie finansowe, nawet dla juniorów, a duża oszczędność czasowa wg. mnie.

Na osiedlach mieszkaniowych takich restauracji lunchowych zazwyczaj nie ma (przynajmniej nie u mnie), bo się to nie opłaca. Modelem biznesowym takich restauracji była obsługa wielu ludzi z biur, mieli ich sporo, więc mogli obniżać ceny.

Wibowit napisał(a):

trzeba mieć dwie lewe ręce by sobie nie poradzić z najedzeniem się zarabiając ileś tam średnich krajowych :P

Ach te twoje ciągłe docinki w moim kierunku :) Jeśli dyskutujemy tu o różnych stronach pracy zdalnej, w tym tak trywialnych jak wspomniana przez Ciebie klimatyzacja, czy kawa z ekspresu (której akurat też mi trochę brakuje), to kwestia lunchy/obiadów też jest warta wzmianki.

Gotować umiem, ale nie lubię robić tego codziennie, ani gotować na następny dzień. Zazwyczaj głodny robię się w środku dnia i często wybija mnie to z rytmu pracy, a do tego ugotowanie czegoś, posprzątanie i pozmywanie (czasem dodatkowe zakupy) zajmuje przynajmniej godzinę dłużej niż samo jedzenie.

4
GutekSan napisał(a):

Gotować umiem, ale nie lubię robić tego codziennie, ani gotować na następny dzień. Zazwyczaj głodny robię się w środku dnia i często wybija mnie to z rytmu pracy, a do tego ugotowanie czegoś, posprzątanie i pozmywanie (czasem dodatkowe zakupy) zajmuje przynajmniej godzinę dłużej niż samo jedzenie.

lepiej poświęcić czas na pichcenie czy na dojazdy do biura? podczas pichcenia przynajmniej mi tramwaj nie ucieknie i nie przemoknę od deszczu.

1

lol tak odnośnie pichcenia to ostatnio zastanawiałem się na termomixem.
Ale pomyślałem że w mieszkaniu jest mikser, blendery są dwa, jest też piekarnik z opcją gotowania na parze.
Więc kupowanie termomixa to byłoby kupienie tych urządzeń tylko w formie zintegrowanej. Co więcej sam piekarnik kosztował 4500pln więc termomix trochę tu by się zdublował ( i cenowo i funkcjonalnie)
To wziąłem sobie przepisy z termomixa (cookido) i chciałem zobaczyć czy są tam szybkie przepisy i czy jestem je w stanie ogarnąć bez termomixa.
No i okazuje się ze tak, jest sporo przepisów które robi się 20-30 minut, potem godzinka w piekarniku, reszta myje się w zmywarce.

Co do zakupów - coockido ma listę zakupów i planowanie na tydzień więc można sobie wszystko raz na kilka dni ogarnąć.
Wydaje mi się że obiady samemu robione są smaczniejsze (jakość podzespołów) i w sumie tańsze niż jak jadłem w biurze (pomijając restauracje przy koszcie 50-100pln za obiad)

0
Wibowit napisał(a):

lepiej poświęcić czas na pichcenie czy na dojazdy do biura? podczas pichcenia przynajmniej mi tramwaj nie ucieknie i nie przemoknę od deszczu.

Ja wolę na dojazdy.
Po pierwsze - mnie dojazdy zajmują mniej czasu niż gotowanie.
Po drugie - dojeżdżałem na różne sposoby i nie traktowałem tego jak stratę czasu, bo:
dojazd rowerem - to potrzebna dawka ruchu
dojazd komunikacją publiczną - pozwalał mi na trochę relaksu albo poczytanie czegoś. W porównaniu z tym gotowanie to praca.
Po trzecie - dojeżdżając do miasta nie dojeżdżam tylko do pracy, bo będąc w mieście byłem blisko basenu na który chodziłem, albo miejsca gdzie coś trenowałem, blisko miejsc gdzie załatwiałem różne rzeczy.
Po czwarte - konieczność dojazdu daje pewną motywację do rozpoczęcia dnia wcześniej. Dziś tej motywacji nie mam. Skoro standardem jest brak ram czasowych u innych, to i ja ich sobie nie nakładam. Plusem jest możliwość wyspania się, minusem - praca rozlewa się na cały dzień.

Trzeba mieć 2 lewe ręce żeby zarabiając kilka średnich krajowych nie sprawić sobie parasola ;P

4
GutekSan napisał(a):

Trzeba mieć 2 lewe ręce żeby zarabiając kilka średnich krajowych nie sprawić sobie parasola ;P

Ty chyba nigdy deszczu nie widziałeś. Albo tam gdzie mieszkasz zawsze pada idealnie z góry, samochody nie chlapią, a wilgoć nie unosi sięw powietrzu :(

0
KamilAdam napisał(a):

Albo tam gdzie mieszkasz zawsze pada idealnie z góry, samochody nie chlapią, a wilgoć nie unosi sięw powietrzu :(

Fakt, mieszkam w Łodzi, Ziemi Obiecanej, Stolicy Świata, więc możecie mi tylko zazdrościć pogody, udogodnień i kultury współmieszkańców. Tu nawet psy srają na miętowo.

3

@GutekSan:

Po trzecie - dojeżdżając do miasta nie dojeżdżam tylko do pracy, bo będąc w mieście byłem blisko basenu na który chodziłem, albo miejsca gdzie coś trenowałem, blisko miejsc gdzie załatwiałem różne rzeczy.

no bez przesady, ale żeby to programista nie miał u siebie w ogrodzie basenu? /s

no cóż @GutekSan może po prostu praca zdalna nie sprawdzi się u ciebie i to jest ok, jednakże jak widzisz dla większości osób jest ona na +

3

Mi biuro kojarzy się z open space na którym siedziało skromnie licząc kilkadziesiąt, a tak faktycznie sto parę osób.

Wentylacja nie dawała rady bo w pomieszczeniu unosiły się zapachy wszelakie.

Dobre słuchawki z funkcją wycinania dźwięków otoczenia były opcją aby skupić się lecz mało która firma takowe oferowała.

Co chwilę ktoś patrzył się w ekran komuś.

Panie z departamentu obrony firmy przed pracownikami sprawdzały czy na biurkach jest porządek.

Wszędzie systemy kontroli dostępu czyli wejście, a niekiedy wyjście tylko na kartę z których dane podobno nie były analizowane, a jednak nie raz otrzymywałem reprymendę za zbyt długie wyjście do sklepu czy za przydługie spotkania w salkach konferencyjnych.

Jedyny iluzoryczny plus biura to możliwość przejścia się z kubkiem kawy aby kogoś o coś zapytać. Z tym bywało jednak różnie bo korpo nastawiona na wyniki, a skoro uprawiamy sport to każdy jest zawodnikiem więc z jakiej paki ma komuś ułatwiać życie.

Nawet jak w przeszłości dalekiej pracowałem w mniejszych organizacjach to i tak jakiś kieras prowadził monitoring czy aby ktoś za często nie udaje się do toalety czy nie pije zbyt dużo kawy i nie siedzi za długo w kuchni czy nie wierci się po pomieszczeniach nadmiernie.

1

Ja pracuję zdalnie i na prawdę nie narzekam. Może jedynie trochę na brak kontaktu ze współpracownikami.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1