Znowu robi się za dużo treści, więc na komentarze odpowiem tu:
wszelkich nachalów twierdzących, że ludzie koniecznie muszą się spotykać, pracować w jednym pomieszczeniu, być blisko z innymi ludźmi. Ogólnie tych wszystkich, którzy dehumanizują introwertyków w imię "ludzkości". Dehumanizacja wszakże jest pierwszym krokiem. — somekind dziś, 01:42
@somekind: zapoznaj się wpierw z definicją ekstrawertyka, nie ma ona nic wspólnego z tym o czym piszesz. Ja sam jestem introwertykiem. Każdy człowiek ma potrzebę kontaktu z żywymi ludźmi i introwertyków też to dotyczy. W zasadzie dotyczy to wszystkich odpowiednio rozwiniętych gatunków, a ludzie nie są tu wyjątkiem, wbrew temu co się tu niektórym wydaje. Ekstrawertyk ma ciągłą potrzebę takiego kontaktu ze wszystkimi, głównie towarzyskiego i dość powierzchownego. Ja (nie wiem jak inni introwertycy ale podejrzewam, że też) sprowadzam tę potrzebę do niewielu osób i głównie w celu sensownej wymiany myśli, a gdy ją zaspokoję to z radością zamykam się w swoich 4 ścianach. I coś takiego dostarczała praca w biurze - miejsce połączenia sił nad jakimś wspólnym celem, gdzie można przeprowadzić burzę mózgów ad hoc, ale też, przy okazji wspólnej obecności, można było wymieniać myśli na dowolne tematy. Spotkanie w biurze było rutynową formą higieny psychicznej, którą introwertykom łatwo zaniedbać. Nie widzę nic dehumanizującego w takim podejściu.
Może część osób nie ma potrzeby głębszej wymiany myśli z innymi, może mają osoby do takiej wymiany w swoim otoczeniu, albo realizują ją w inny sposób, np. pisząc na forum.
Pierdzielenie, jako osoba pracująca zdalnie już 7 lat niekiedy w zespołach gdzie część ludzie siedziała w biurze widziałem całkiem coś odwrotnego. To ci zdalni dowozili wszystko na czas a biurowi ciągle sobie robili wolne a to kawka a to to, a to tamto — mr_jaro dziś, 01:42
@mr_jaro: nie będę kwestionował twoich doświadczeń, ale są one związane z charakterystyką pracy - czy pociąga się za jeden sznurek czy za wiele, czy projekty są względnie proste (nie mylić z łatwe), jak dużo jest tam niewiadomych, czy są spójne, czy wiedza domenowa jest łatwo dostępna, czy zadania są łatwe do rozdzielenia i samodzielnej pracy i czy kierownictwo nie wykonuje różnych gorączkowych ruchów. Piszesz o efektach pracy jak o "dowożeniu na czas", jakby ta praca polegała na skręcaniu długopisów. I fakt, im bliżej praca jest podobna do skręcania długopisów - sprowadza się do podobnych, jasno określonych zadań - tym łatwiej ją wykonywać zdalnie. Z historii Twoich postów wychodzi, że unikasz korpo i gustujesz raczej w mniejszych projektach, które możesz realizować w mniejszym gronie lub nawet sam. Nic w tym złego, i to nie zarzut, ale po prostu wiele projektów korporacyjnych dawno wyewoluowało na wyższe poziomy. Różni delivery managerowie liczą, że uda im się opisać wszystko procesami, że wszystko uda się ustalić na spotkaniach i zaklepać w Jirze. Ale to złudzenie. Im projektów jest więcej i są bardziej złożone i osadzone w trudnych realiach biznesowych (konkurencja, wypracowywanie rynku, brakujące zasoby itp) to żadne procesy nie będą tak efektywne, jak bezpośrednia komunikacja.
@WeiXiao, @scibi_92 : odnośnie waszych argumentów dotyczących projektów open-source. Ja, jako ktoś, kto ma trochę anarchistycze poglądy, chciałbym, żeby cała ludzka praca i twórczość wyglądała tak jak projekty open-source, czyli była oparta na dobrowolnym i darmowym wkładzie od każdego wedle jego własnego uznania, bez większej presji czasu, a nie wynikała z potrzeby przeżycia i ścigania się na zdobyte zasoby. W takiej formie, większość argumentów, które wymieniłem wcześniej już niekoniecznie działa, i praca zdalna w dużym stopniu by była skuteczna. Ale żyjemy w innych realiach, realiach kapitalizmu, robimy to, za co ludzie płacą, a nie to w co wierzymy, że jest autentycznie potrzebne. W takich realiach nawet przyjemna praca jest wciąż obowiązkiem i wynika z zewnętrznej presji, a nie wewnętrznej potrzeby. I dlatego uważam, że z czasem okaże się, że praca zdalna, która z natury sprzyja prokrastynacji, będzie po prostu mniej efektywna. Dziś to jeszcze do niewielu dociera, bo większość jeszcze zachwyca się dopiero co otrzymaną swobodą, a badacze prześcigają się w publikowaniu raportów, które mają rzekomo wykazać efektywność takiej pracy i problemy, które wynikną przy powrocie do starego modelu, choć jak pokazałem we wpisie na mikroblogu, przyjęte w nich metody nie są do końca uczciwe. Jednak gdzieniegdzie już pojawiają się głosy przeciwne, ostatnio u Sroczyńskiego na wyborczej był artykuł o tym jak praca zdalna zniszczy klasę średnią.
A na koniec osobom wciąż nie wierzącym w potrzebę bezpośredniego kontaktu, proponuję zapoznać się z tym czym była Kawiarnia Szkocka we Lwowie i uświadomić, że najbardziej płodną w odkrycia w historii polskiej matematyki szkołą była ta będąca przeciwieństwem pracy w odosobnieniu, które na pozór powinno matematyce sprzyjać. Poczytajcie wspomnienia osób pracujących np. nad projektem Manhattan, czy nad złamaniem Enigmy, jak wzajemnie się inspirowały pracując razem.